Z inicjatywy blogrolle- najlepsze polskie blogi powstał ten oto skromny wywiad.
Serdecznie zapraszam do lektury!
Przedstaw się nam
Na imię mam... Hmm... Mówcie mi Bianka. Mam lat... To także nie jest istotne. Lata młodości to już historia. Najważniejsze jest to, że dobrze czuję się ze swoimi latkami i wiem czego jeszcze od życia oczekuję. Z branżą kosmetyczną nie jestem w sposób zawodowy związana. Zawodowo zajmuję się finansami. A pasje? Najróżniejsze – wszystko to, co pozwala mi być blisko przyrody.
Jak rozpoczęło się Twoje blogowanie?
Blogerką jestem stosunkowo krótko. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałam, że będę pisać bloga. Pierwszy mój post pojawił się w połowie września ubiegłego roku. To, że piszę, że zasługą dwóch osób. Jedną z nich jest moja przyjaciółka Sylwia, która od wielu lat powtarzała, że powinnam pisać. Przypuszczam, że nie o takim pisaniu wtedy mówiła. 20 lat wstecz nikt nie myślał o blogach. Komputer wtedy był rzadkością. Potraficie sobie to wyobrazić? To taka inspiracja historyczna. Drugą osobą, która dała impuls jest Pani Elżbieta, właścicielka firmy Biolander. Moje blogowanie jest konsekwencją moich wypowiedzi na biolanderowym forum.
Co cię skłoniło do kosmetyków naturalnych?
Życie w zgodzie z naturą, czerpanie z nieskażonej przyrody, sielskie życie, do którego wciąż dążę jest moją filozofią życiową. Jestem tą szczęściarą, która mieszkając na wsi ma szansę być trochę bliżej przyrody niż przysłowiowy mieszczuch. Umiłowanie przyrody, zdrowego stylu życia w sposób oczywisty musiało przełożyć się na wybór w dziedzinie kosmetyków. Moje życie to nie tylko naturalne, biologiczne kosmetyki. To także zdrowa żywność z własnego ogrodu, zioła z okolicznych łąk. Długo by jeszcze wymieniać. Sama już nie wiem gdzie upatrywać początku tej mojej naturalnej życiowej filozofii. Może w tym, że jestem także geografem?
Jakie firmy owych kosmetyków uważasz za najlepsze?
Cieszę się, że na polskim rynku jest coraz więcej dobrych naturalnych, nie tylko z nazwy kosmetyków. Od kilku lat obserwuje się coraz większe zainteresowanie kosmetykami naturalnymi. Niemal każda firma opracowała tzw. linię naturalną. Producenci traktują ekotrend jako modę i kierując się zyskiem starają się „wpasować” swoje produkty w potrzeby rynku. Określenie „naturalny” jest świadomie przez nich nadużywane. Samo słowo „naturalny” w nazwie kosmetyku nie gwarantuje, że nie ma w nim konserwantów, substancji chemicznych czy sztucznych barwników. Ja szukam dodatkowo kosmetyków biologicznych, certyfikowanych. Uważnie studiuję etykiety, czytam składy. Dwa lata temu znalazłam przypadkowo skarbnicę prawdziwie naturalnych kosmetyków firmę Biolander. Ilość marek może nie jest zbyt duża. Właścicielka sklepu w sposób przemyślany dobiera marki. Dla części z tych marek firma Biolander jest jedynym przedstawicielem na Polskę. Trudno wskazać jedną ulubioną i najlepszą firmę. Muszę wymienić Alepię z jej mydłami, czarującą zapachami Feniqię, Argile Provence z hydrolatami, Charme d'Orient z hammamowymi kosmetykami. Koniecznie muszę wspomnieć o polskiej firmie Sylveco. Firma ta w swoich produktach bazuje na betulinie pochodzącej z brzozy. Nie używa konserwantów, sztucznych zapachów w swoich kosmetykach. I co najważniejsze – ma bardzo przystępne ceny. Pielęgnowanie urody przy użyciu naturalnych kosmetyków wcale nie musi być kosztowne. Koniecznie muszę wspomnieć o minerałach Rhea. Która z nas się nie maluje? Sami widzicie, że nie potrafię wybrać jednej firmy. Za kilka dni będę używała nowego naturalnego mydła na polskim rynku mało jeszcze znanej firmy KEA Karite.
Jakie kosmetyki mogłabyś nam polecić i dlaczego?
Tak, jak trudno wybrać najlepszą firmę, tak trudno także wybrać konkretny kosmetyk, który chciałabym polecić. Uważam, że między bajki należy włożyć mit, że mydło wysusza. Dobre mydło powstaje z dobrej oliwy z oliwek. Gdybym miała na bezludną wyspę zabrać jeden kosmetyk to byłoby to mydło Alepia Excelence. Dlaczego? Można się nim umyć od stóp do głów, nie pomijając higieny intymnej. Drobne pranie też można z użyciem tego mydła wykonać. Z alepowym mydełkiem nie zginęłabym.
Podaj jeden przepis według Ciebie najlepszego kosmetyku.
Podam Wam przepis nie na najlepszy naturalny kosmetyk lecz na najtańszy. Nie doceniamy glinek w pielęgnacji urody. Uwielbiam marokański rhassoul. Na nowo odkrywam kolorowe glinki. Chciałabym polecić bardzo prostą maseczkę z glinki różowej. Dwie łyżeczki glinki różowej należy rozprowadzić odrobiną wody mineralnej, tak aby uzyskać gęstą pastę. Potem trzeba nałożyć grubą warstwą na twarz, szyję, dekolt na 10 minut. Po tym czasie spłukać. Glinka różowa jest odpowiednia dla cer wrażliwych, dojrzałych, naczynkowych. Odżywia, ożywia i koi cerę. Napisałam, że to najtańszy naturalny kosmetyk. 2 łyżeczki glinki to ok. 6 gram. Torebka glinki o wadze 300 g kosztuje 24 zł. Mamy więc z torebki 50 maseczek! Koszt 0,48 zł za glinkę, no i odrobina wody. Prawda, że naturalna pielęgnacja nie rujnuje kieszeni?
Czy zastąpiłabyś naturalne kosmetyki na tradycyjne w większości używane przez społeczeństwo?
Nigdy w życiu! Z szacunku dla swojego zdrowia. Przemysł chemiczny z jednej strony jest błogosławieństwem naszych czasów, a z drugiej niestety przekleństwem. Coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że chorujemy z powodu wszechobecnej chemii w żywności, kosmetykach, ubraniach. Staram się ograniczyć chemię w moim życiu i wybierać to co naturalne, wtedy kiedy jest to tylko możliwe. I Państwa do tego zachęcam.
Dziękuję bardzo za przeczytanie tego wywiadu. Bianka
Zainteresowanych naturalnymi kosmetykami
i nie tylko zapraszam na
Przede wszystkim muszę wspomnieć, że masz cudowne imię. Myślałam, że to pseudonim, a tutaj taka miła niespodzianka! Idealnie oddaję Twoją osobę, świat w którym żyjesz no i blog jaki prowadzisz. Jest on dla mnie wielką skarbnicą wiedzy i ciągle uczę się czegoś nowego! Świetny wywiad! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.S. ja kiedyś pisałam m.in gazetki odbijając je na zwykłej kalce hehe
Bardzo Tobie dziękuję za miłe słowa :)
Usuńświetnie Ci poszło:)
OdpowiedzUsuń