11 września 2016

Niespodzianka i nowości



Moja wielka pasja jaką jest blogowanie przegrywa z drugą moją wielka pasją jaką jest ogród. O d wiosny do późnej jesieni ogród jest na pierwszym miejscu. Na kosmetyczne pasje pozostaje praktycznie tylko zima. Dzisiaj korzystając z wolnego czasu chcę pokazać Wam Niespodzianki i Nowości czyli kosmetyki marek zupełnie dla mnie nowych.




Sandra, autorka Bloga Natura i Uroda jest niezawodna w niespodziankach. Nie pierwszy raz dostaję od Sandry niespodziewanie paczuszkę naturalnych wspaniałości. A co kryło się w ślicznym pudełku? Oczywiście naturalne mydła, których jestem miłośniczką. Sandra wybrała dla mnie mydło z olejem z opuncji figowej oraz mydło z moja ulubioną lawendą. Woda różana zawsze jest niezastąpiona. Kto używał ten wie jaki to wszechstronny kosmetyk. 



Najciekawszy jest pumeks hammam wykonany z czerwonej glinki. Nigdy bym nie wpadła na to, że z glinki można zrobić pumeks. I muszę przyznać, że dziwię się, że takiego pumeksu nie wymyślono na Kaszubach. Gliny mamy tu przecież pod dostatkiem. Sandra obdarowała mnie także mnóstwem próbek. Nie mam ich na zdjęciach, bo już dawno je zużyłam.

Wśród moich nowości pojawiły się przede wszystkim kosmetyki polskich marek. 



Jest rodzima naturalna kolorówka marki Felicea. Wybrałam cienie w kolorze majowej konwalii i złotej czekolady. Latem w codziennym makijażu towarzyszyły mi błyszczyki słodka malina i piwonia. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jakością błyszczyków. Warto bliżej zaprzyjaźnić się z marką. 




Markę Purite z pewnością znacie za sprawą fantastycznych mydeł. Ja z oferty firmy wybrałam dla siebie mydło do włosów. Bardzo lubię myć włosy mydłem. Skusiłam się także na oleum zdrowe naczynka oraz dezodorant w kremie z białą glinką. 


O dezodorantach opartych na sodzie oczyszczonej zrobiło się ostatnimi czasy bardzo głośno.  Zastanawiałam się nad marką Schmidt’s. Wybrałam jednak rodzimy produkt. I powiem Wam, że nie żałuję tego zakupu.

Na koniec bardziej lek niż kosmetyk. Przy pracach ogrodowych łatwo o drobne urazy i naciągnięte mięśnie. Alchemia Lasu ma sposób na szybką regenerację. To Cudowna Maść Lecznicza. 


Oliwa z oliwek wydobyła lecznicze właściwości z nagietka, żywokostu, krwawnika, babki lancetowatej, dziurawca i innych dobrych ziół. I co najważniejsze – działa.

Tyle u mnie nowego. Zmykam do ogrodu rozkoszować się promieniami wrześniowego słońca i cudownym widokiem wrzosowiska.

27 marca 2016

Radosnego Alleluja!






Zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych,

Pełnych wiary, nadziei i miłości.

Pogody w sercu i radości płynącej ze Zmartwychwstania Pańskiego

oraz serdecznych spotkań w gronie rodziny i przyjaciół.

życzy Bianka

17 lutego 2016

Koty trzy

Mam trzy koty. Świętujemy dzisiaj potrójnie.


Koty pojawiały się u nas w różnym czasie. Najstarszy jest Papilon vel Papik, Papcioch, Papa.


Przeprowadził się z nami z miasta. Początki na wsi były trudne. Kocur polubił wieś i szybko stał się królem okolicy. Teraz jest już na kociej emeryturze. Ma 11 lat. Jednym słowem dziadunio. Trudno Papiego uwiecznić na zdjęciach. Unika aparatu.


Dwa lata później  pojawiła się Fibi vel Fibinia, Fibiczka, Wiwi. 


Nie odziedziczyła  pięknego umaszczenia po swoje mamci kocie kartuskim. Wyjątkowy pieszczoch i żarłok. I śpioch. Typowy kot domowy. 


Koty uwielbiają kocimiętkę. Wszystkie, nie tylko Fibi. Nawet okoliczne koty przychodzą na ten koci rarytas. 


Mocno doświadczona przez życie. Pewnego razu weszła na transformator. Ledwo przeżyła porażenie prądem.

Następny rok należał do Bianki. Hrabina Bianka herbu … Bianka vel Bianula, Bianusia, Bia-biam. Urodzona modelka. Najmłodsza, najmniejsza, najzwinniejsza.



Moje koty żyją sobie swoim rytmem.  Każdy jest inny. Każdy ma inny charakter. Charakteru kotom odmówić nie można. Kociarze coś o tym wiedzą. A zdjęcia mówią same za siebie.


14 lutego 2016

Niespodzianka od Reni

Kosmetyczne niespodzianki potrafią ucieszyć mnie jak dziecko. Ten czas oczekiwania, a "może dziś zapuka listonosz" ma w sobie coś magicznego. Upominki przychodzą do mnie wtedy kiedy mam wyjątkowo ciężki dzień. W domu czeka paczka i zaraz wszystko co złe zostaje odsunięte gdzieś daleko. Tym razem niespodziankę sprawiła mi Renia, Autorka bloga Szminką po Lustrze. Ogłosiła na blogu urodzinowy konkurs z niespodziankami.  Wzięłam udział i oto efekty. 



Urocze pudełko skrywało w sobie nie tylko kosmetyczne niespodzianki. Uśmiechnięty anioł przyniósł ogromne serce i dużo radości. Pudełko skrywało dwa nieznane mydełka. Jedno marki Hagi z masłem tucuma, drugie Figa z Makiem od Czystego Mydła. Oprócz mydełek otrzymałam także serum różane oraz jabłkowe serum z witaminą C. 


Do tego Renia obdarowała mnie różnymi próbkami. Jest Kivvi, Dr.Bronners, Akamuti (na którą mam coraz większą ochotę), Alchemia Lasu (która lada dzień zawita do mnie). 


Jest jeszcze jeden rarytas – papryka czerwona. Oryginalna z Węgier. To słodka papryka. Będzie mi służyć na specjalne okazje, a mianowicie do przyprawiania placka po węgiersku. Reniu, dziękuję Tobie z całego serca.

24 stycznia 2016

Espresso, cafe au lait, a może ...kawa po libańsku od 94b hand made

Kawa po libańsku. Intrygujące, zwłaszcza dla kawosza. Nigdy nie byłam w Libanie. Próbuję wyobrazić sobie klimat kafejki w Bejrucie. Stłoczone stoliki w ciemnym wnętrzu, niezwykły aromat kawy i przypraw. Nagle cichnie gwar ulicy. Liczy się tylko kawa. Świeżo mielona kawa i gdzieś w dali wibrujący aromat kardamonu, cynamonu, wanilii, goździków.
Do Libanu raczej nie wybieram się w najbliższym czasie. Rozkoszować się aromatyczną kawą jednak będę i to we własnej łazience. A wszystko to za sprawą mydła Kawa po libańsku z mydlarni 94b hand made.


Mydło jest śliczne. To pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po wyjęciu go z torebki. Heban mocnej kawy  i biel śmietanki. Nozdrzami zawładnął mocny zapach kawy mieszający się woniami cedru i paczuli.
Głównym olejem użytym do wytworzenia tego mydła jest olej z otrąb ryżowych. To bardzo przemyślany surowiec.  Olej ryżowy w przeciwieństwie do innych olejów zawiera dużą ilość substancji niezmydlających, w tym fitosteroli, tokoferoli  i gamma oryzanol. Ciekawa jest historia odkrycia tego ostatniego składnika. Pominę ją jednak, a skupię się na jego właściwościach.  Gamma oryzanol przede wszystkim jest skutecznym przeciwutleniaczem o szerokim spektrum działania. W przypadku skóry aktywność antyoksydacyjna odpowiada za wyhamowywanie procesów degeneracyjnych i stymulowanie procesów naprawczych. Sprzyja to odmłodzeniu skóry i zmniejszeniu zmarszczek. Gamma oryzanol poprawia mikrocyrkulację krwi.  Dzięki temu zmniejsza obrzęki . Olej ryżowy ponadto reguluje działanie gruczołów łojowych oraz działa przeciwzapalnie.
Kawa od dawna znana jest dobrych właściwości dezodoryzujących. Kofeina na właściwości drenujące.  


Czyż można sobie wyobrazić lepsze połączenie składników w mydle o działaniu peelingującym? Olej ryżowy i kawa stworzone są do dbania o jędrną skórę. Składu według dopełnia olejek eteryczny. Jaki? Oczywiście, że cedrowy. Myśląc o Libanie nie sposób nie przywołać cedrów. Cedr nazywany był „chwałą Libanu”. W poezji symbolizował dostojeństwo, siłę i majestat.
Zapach olejku jest balsamiczny. Olejek cedrowy jest silnym antyseptykiem. Działa także diuretycznie. Stymuluje układy krążenia i limfatyczny. Z olejkiem cedrowym dobrze komponuje się olejek paczulowy zarówno pod względem zapachu jak i działania. On także ma działanie udrażniające naczynia limfatyczne, zapobiega zatrzymywaniu się płynów. Wzmacnia żyły.
Mydło jest bardzo przyjemne w użyciu. Dobrze sunie po skórze lekko ją drapiąc. Piana jest aksamitna lekko beżowa. Mydło nie wysusza skóry. Oczywiście po takiej oczyszczającej kąpieli nakładam na ciało pachnące oleje. Nie ma jednak takiej potrzeby. Stosuję to mydło tylko do pielęgnacji ciała. Kawowy peeling do twarzy okazuje się zbyt intensywny. Do mycia twarzy  mam inne doskonałe mydła od 94b hand made.  Kawa po libańsku bardzo przypadła mi do gustu. Nigdy nie robiłam sobie znanego wszystkim peelingu z mielonej kawy.  Mydło łączy w sobie siłę mielonej kawy, moc olejków eterycznych i łagodność oleju ryżowego. Nie boję się go używać codziennie. Skóra odwdzięcza się gładkością.  Czyż każda z nas nie marzy o pięknej gładkiej skórze? 


Zamówiłam już dla siebie kolejną kostkę zwłaszcza, że Pani Anna tak napisała: „Będziemy szczerzy: mydło z kawą wydawało się nam banalne i nie zamierzaliśmy kontynuować produkcji, aż do znalezienia TEJ kawy. Mamy nadzieję, że uda nam się ją znowu zdobyć, inaczej poprzestaniemy na 2 małych seriach limitowanych. A byłoby szkoda…”

Potwierdzam z całą stanowczością. Byłoby szkoda. Jeśli macie ochotę na to mydło, nie ma co zwlekać. 


9 stycznia 2016

Kuracja drożdżowa

Nie przepadam zbytnio za zimą. Zima to czas, który daje organizmowi w kość. Czekam z utęsknieniem na wiosnę. Na przednówku zawsze trzeba wzmocnić organizm. Kuracją wzmacniającą organizm starą jak świat jest Kuracja Drożdżowa.


Z kuracją drożdżową zetknęłam się wiele lat temu, w dobie kiedy internet nie był jeszcze znany, w publikacjach dr Jadwigi Górnickiej.
Przeprowadzam taką kurację przynajmniej raz w roku, pod koniec zimy. Po kurację drożdżową powinni sięgnąć wszyscy ci, których nęka nieusprawiedliwione żadną chorobą osłabienie, znużenie, a także spadek odporności na wszelkie  infekcje. Niedobory witamin z grupy B są powszechne. Za taki stan rzeczy odpowiada poniekąd przemysł spożywczy. Witaminy z grypy B upodobały sobie jako miejsce pobytu ryż,  ziarna i plewy zbóż, które usuwamy podczas procesu uszlachetniania tych produktów. Konsekwencją niedoboru witamin z grupy B jest cała masa zakłóceń w funkcjonowaniu organizmu. Symptomy mogą być różnorakie, od przedwcześnie siwiejących włosów po depresje psychiczne.
Dlaczego więc warto sięgnąć po drożdże? Drożdże to gatunek jednokomórkowych grzybów. Wykorzystywano je już w czasach starożytnych – m.in. w piekarnictwie, browarnictwie, a później także gorzelnictwie. Drożdże od stuleci służą do wypieku chleba i ciast. Mają ogromne znaczenie dla człowieka.


Drożdże zawierają wiele witamin, przede wszystkim z grupy B, niezbędnych dla prawidłowego przebiegu podstawowych procesów zachodzących w organizmie. Oprócz witamin posiadają w swoim składzie wiele składników mineralnych:  fosfor, cynk, magnez potas, selen, chrom.
Drożdże to także źródło pełnowartościowego białka. Przede wszystkim działają prozdrowotnie na układ nerwowy, niwelują wyczerpanie psychiczne i łagodzą stres, a także poprawiają koncentrację. Zawarta w nich witamina B1 jest niezbędna do metabolizmu węglowodanów i ma lekkie działanie przeciwbólowe. Natomiast witamina B2 wzmacnia układ nerwowy i zapewnia zdrowy wygląd skóry, B3 chroni przed osłabieniem i bólami głowy, B5 zapobiega wypadaniu włosów, przedwczesnemu starzeniu się i powstawaniu zmarszczek. Niezbędna do sprawnej przemiany materii jest witamina B6. Z kolei witamina B7 (zwana także witaminą H lub biotyną) kontroluje tłuszczową przemianę materii, przeciwdziała łojotokowi oraz wzmożonej aktywności gruczołów łojowych, dzięki czemu drożdże mogą zapobiegać nadmiernemu przetłuszczaniu się skóry i włosów.

Jak stosować drożdże?
Na szklankę napoju bierzemy 20-30 g (ok.1/4 kostki)  rozkruszonych drożdży , zalewamy wrzącą wodą, zagotowujemy i po przestudzeniu wolno pijemy.
Wrzątek w napoju jest konieczny, by zabić drożdże. W przeciwnym wypadku będą fermentować w układzie pokarmowym, powodując  problemy ze zdrowiem. Żywe drożdże żywią się ponadto witaminami, które są potrzebne naszemu organizmowi.  Drożdży nie należy słodzić. W słodkim środowisku ginie selen, który w drożdżach występuje w postaci dobrze przyswajalnej . Selen jest naturalnym przeciwutleniaczem, wzmacnia układ odpornościowy, działa przeciwzapalnie.


Sposób na poprawę zdrowia prosty i tani. Nie musimy kupować w aptece drogich suplementów. Kostka drożdży kosztuje 1,20 zł.
Nie od dziś wiadomo, że piękne włosy, cera bez zarzutu, mocne paznokcie mają swój początek na talerzu. Kuracja drożdżowa nie dość, że poprawi zdrowie, doda także urody.
Mam propozycję – przyłączcie się do kuracji drożdżowej. Ja planuję pić drożdże przez miesiąc. Jeśli nigdy nie stosowałyście tej kuracji to może watro ją poznać?

Jeśli macie ochotę przyłączyć się to tej akcji wzmacniania organizmu proponuję baner. Wzmacniajmy nasze organizmy w zgodzie z naturą. 


3 stycznia 2016

Zimowy marcepanowy balsam do ust

Robienie domowych kosmetyków nie jest mi zupełnie obce. Każdego lata robię maceraty olejowe. Dziurawiec, nagietek, rumianek. Wykorzystuję je potem raczej w celach leczniczych niż pielęgnacyjnych, chodź do tych ostatnich także się nadają.
Sandra swoim upominkiem zmobilizowała mnie do tego, aby samej robić sobie potrzebne kosmetyki.
Lektura "Ziołowego Zakątka" Klaudyny Hebda i wyjątkowo mroźny dzień sprawiły, że postanowiłam zrobić balsam do ust. Nie wykorzystałam podanych przepisów. Stały się one inspiracją do własnej receptury. Tak się dobrze złożyło, że miałam trochę półproduktów.
Masło kakaowe kupiłam jeszcze latem w celu wzmacniania opalenizny. Olej z pestek śliwki nabyłam, aby używać go do twarzy.
Wosku pszczelego używałam do maści na przeziębienie. Olej kokosowy zawsze mam w kuchni. Olejki eteryczne zawsze też się jakieś znajdą.
Przygotowanie balsamu nie wymagało więc żadnych zakupów. Kosmetyk postanowiłam nazwać: Zimowy marcepanowy balsam do ust.


Potrzebujemy:
- 20 g oleju kokosowego
- 20 g masła kakaowego
- 20 ml oleju z pestek śliwki
- 15 g wosku pszczelego
- 5 kropli olejku geraniowego

Oprócz tego potrzebna jest zlewka skalowana ze szkła hartowanego, waga, garnek z gorącą wodą. No i oczywiście słoiczki, które zostaną napełnione balsamem.


Przygotowanie jest bardzo proste. Wszystkie składniki (poza olejkiem eterycznym) umieściłam w zlewce. Zlewka powędrowała do kąpieli wodnej. Rozpuszczanie maseł z olejami trwało około 10 minut. Do odrobinę przestudzonej mieszaniny dodałam 5 kropli olejku geraniowego. 


Rozlałam  do słoiczków i gotowe. Balsam do ust pachnie czekoladą, marcepanem i różą. Olejek geraniowy często bywa stosowany w różanych kosmetykach. Zapachem przypomina olejek różany. Jest jednak od niego dużo tańszy. Po olejek geraniowy sięgnęłam jeszcze z jednego względu. Właściwości antyseptyczne wykorzystuje się przy terapii przeziębień, grypy, kaszlu, kataru. Może balsam z dodatkiem tego olejku uchroni przed opryszczką?
Z podanych ilości uzyskałam około 100 ml kosmetyku. Napełniłam 3 słoiczki po 15 ml, jeden 30 ml i jeden słoiczek 50 ml w 2/3 swej pojemności.

Na koniec koszty balsamu:
- olej kokosowy – 1,80 zł (Olmuhle Solling spożywczy, jakość bio)
- masło kakaowe nierafinowane ekologiczne – 5,40 zł (Ecospa)
- olej z pestek śliwki zimnotłoczony – 9,30 zł (ecospa)
- wosk pszczeli – 2,75 zł (Ecopsa)
- olejek geraniowy – 0,75 zł ( Dr Beta)

Koszt wytworzonego balsamu to równe 20 zł. Nie liczę kosztu słoiczków, bo one pochodzą z recyklingu. Zostawiam szklane opakowania po kosmetykach. Koleżanki z pracy także proszę, aby zostawiły dla mnie szklane słoiki po kosmetykach jeśli ich nie potrzebują.



Balsam już się wystudził. Wypróbowałam go. Myślę, że będzie dobrze się spisywał. Wystarczy dla mnie, dla mamy, siostry. Być może kogoś obdaruję próbką mojego „kosmetycznego talentu”? Wciąga takie robienie kosmetyków. Popatrzcie jeszcze na aspekt ekonomiczny . Surowce na balsam o pojemności  15 ml kosztowały mnie ok. 3 zł. Jakość przyzwoita. To dowód na to, że naturalna pielęgnacja nie musi rujnować kieszeni. Może robienie kosmetyków stanie się moim nowym hobby?  Lubicie robić dla siebie kosmetyki?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...