Robienie domowych kosmetyków nie jest mi zupełnie obce.
Każdego lata robię maceraty olejowe. Dziurawiec, nagietek, rumianek.
Wykorzystuję je potem raczej w celach leczniczych niż pielęgnacyjnych, chodź do
tych ostatnich także się nadają.
Sandra swoim upominkiem zmobilizowała mnie do tego, aby
samej robić sobie potrzebne kosmetyki.
Lektura "Ziołowego Zakątka" Klaudyny Hebda i wyjątkowo mroźny dzień sprawiły,
że postanowiłam zrobić balsam do ust. Nie wykorzystałam podanych przepisów.
Stały się one inspiracją do własnej receptury. Tak się dobrze złożyło, że
miałam trochę półproduktów.
Masło kakaowe kupiłam jeszcze latem w celu wzmacniania
opalenizny. Olej z pestek śliwki nabyłam, aby używać go do twarzy.
Wosku pszczelego używałam do maści na przeziębienie. Olej
kokosowy zawsze mam w kuchni. Olejki eteryczne zawsze też się jakieś znajdą.
Przygotowanie balsamu nie wymagało więc żadnych zakupów.
Kosmetyk postanowiłam nazwać: Zimowy marcepanowy balsam do ust.
Potrzebujemy:
- 20 g oleju kokosowego
- 20 g masła kakaowego
- 20 ml oleju z pestek śliwki
- 15 g wosku pszczelego
- 5 kropli olejku geraniowego
Oprócz tego potrzebna jest zlewka skalowana ze szkła
hartowanego, waga, garnek z gorącą wodą. No i oczywiście słoiczki, które
zostaną napełnione balsamem.
Przygotowanie jest bardzo proste. Wszystkie składniki (poza
olejkiem eterycznym) umieściłam w zlewce. Zlewka powędrowała do kąpieli wodnej.
Rozpuszczanie maseł z olejami trwało około 10 minut. Do odrobinę przestudzonej
mieszaniny dodałam 5 kropli olejku geraniowego.
Rozlałam do słoiczków i gotowe. Balsam do ust pachnie
czekoladą, marcepanem i różą. Olejek geraniowy często bywa stosowany w różanych
kosmetykach. Zapachem przypomina olejek różany. Jest jednak od niego dużo tańszy. Po olejek geraniowy sięgnęłam jeszcze z
jednego względu. Właściwości antyseptyczne wykorzystuje się przy terapii
przeziębień, grypy, kaszlu, kataru. Może balsam z dodatkiem tego olejku uchroni
przed opryszczką?
Z podanych ilości uzyskałam około 100 ml kosmetyku. Napełniłam
3 słoiczki po 15 ml, jeden 30 ml i jeden słoiczek 50 ml w 2/3 swej pojemności.
Na koniec koszty balsamu:
- olej kokosowy – 1,80 zł (Olmuhle Solling spożywczy, jakość
bio)
- masło kakaowe nierafinowane ekologiczne – 5,40 zł (Ecospa)
- olej z pestek śliwki zimnotłoczony – 9,30 zł (ecospa)
- wosk pszczeli – 2,75 zł (Ecopsa)
- olejek geraniowy – 0,75 zł ( Dr Beta)
Koszt wytworzonego balsamu to równe 20 zł. Nie liczę kosztu
słoiczków, bo one pochodzą z recyklingu. Zostawiam szklane opakowania po
kosmetykach. Koleżanki z pracy także proszę, aby zostawiły dla mnie szklane
słoiki po kosmetykach jeśli ich nie potrzebują.
Balsam już się wystudził. Wypróbowałam go. Myślę, że będzie
dobrze się spisywał. Wystarczy dla mnie, dla mamy, siostry. Być może kogoś obdaruję
próbką mojego „kosmetycznego talentu”? Wciąga takie robienie kosmetyków.
Popatrzcie jeszcze na aspekt ekonomiczny . Surowce na balsam o pojemności 15 ml kosztowały mnie ok. 3 zł. Jakość
przyzwoita. To dowód na to, że naturalna pielęgnacja nie musi rujnować
kieszeni. Może robienie kosmetyków stanie się moim nowym hobby? Lubicie robić dla siebie kosmetyki?
W zasadzie lubię robić kosmetyki chociaż ostatnio w tej materii leń mnie dopadł :) W pierwszej kolejności czeka na zrobienie krem magnezowy, a potem zobaczymy...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że warto robić własne kosmetyki. Wiemy co w nich jest, dobieramy składniki, które nam służą lub które lubimy, a przy okazji wychodzi to znacznie taniej niż gotowce.
Taki krem magnezowy będę musiała sobie zrobić. Myślę już o zrobieniu kilku kolejnych kosmetyków.
UsuńBardzo fajny przepis :)
OdpowiedzUsuńJa robiąc takie mieszanki dodaję naturalne lub zimnotłoczone oleje dopiero po rozpuszczeniu i ostudzeniu maseł, bo boje się utraty ich właściwości. Zazwyczaj takie oleje są nieodporne na wysokie temperatury.
Słoiczki po martinie gebhardt? Bo jakieś takie znajome :DDD
Chyba nie zmarnowałam właściwości oleju śliwkowego. Wosk pszczeli topi się w temperaturze ok. 60 stopni C. Przyjmuje się, że oleje zimnotłoczone powstają w temperaturze 50-70 stopni C, w zależności od rodzaju surowca. Olej kokosowy uznawany za najlepszy tłoczy się z całego orzecha w temperaturze do 38 stopni C. Szczegółów co do oleju śliwkowego nie znam. Słoiczki ? Różnie. Ten brązowy z apteki, białe - od koleżanki z pracy. Być może, że po kremach Martiny Gebhardt.
UsuńNo co Ty Kochana - nie twierdzę, że zmarnowałaś. Wiem, że doskonale wiesz co robisz, jesteś świadoma właściwości składników.
UsuńTak tylko napisałam, bo ja jestem wyjątkowo wyczulona na wrażliwość olejów zimnotłoczonych :). I do wszystkich podchodzę z taką samą ostrożnością :)
Miło się czyta, że ktoś docenia właściwości surowców. Tak często spotykamy się z ignorancją.
UsuńAż nabrałam ochoty na olej śliwkowy. Dawno go nie miałam, a zapach taki apetyczny...
OdpowiedzUsuńLubię ten marcepanowy zapach :)
UsuńWow! Gratuluję chęci, motywacji, talentu i przede wszystkim wykonania :) wygląda obiecująco !
OdpowiedzUsuńTalent to żaden, tak mnie dopadła chęć zrobienia czekoś innego.
Usuńrównież gratuluję chęci, ja jak na razie wybieram gotowe produkty
OdpowiedzUsuńDzięki Violka ;) Fajnie od czasu do czasu pobawić się w twórcę. Muszę przyznać, że to wielka frajda. Do tej pory to koncentrowałam się na maceratach. Z czysto zdrowotnych przyczyn. Rumianek, dziurawiec, nagietek z własnego ogrodu. Można więc powiedzieć, że najpierw trzaba było rośliny wychodować, aby uzyskać dobroczynne oleje. Bardzo to lubię :)
UsuńFajny przepis na balsam i jaka radość z robienia kosmetyku. świetnie wyszedł Ci ten balsam. Pamiętam jaką miałam frajdę, jak sama zrobiłam kosmetyk. Ja najczęściej korzystam z gotowych zestawów półproduktów.
OdpowiedzUsuńDziękuję, radość nieprzeciętna z tak prostej rzeczy. Z tymi zestawami to dobry pomysł.
Usuń